Pewnego pięknego dnia założyłam
tego bloga i wszystko było cudownie – totalna
pełna euforia – ale zaraz dopadły mnie wątpliwości. Oj wielkie ci one były.
I zaczęłam wyliczanie - bo po pierwsze co ja tu będę pokazywać
Ogród?
Przecież jest taki mały, zawsze
gdzieś coś trzeba by zrobić, poprawić (zwyczajnie ile by się do niego nie
zaglądało to chwasty i tak są a i psy zawsze wlezą tam gdzie nie powinny). W
porównaniu z ogrodami pokazywanymi przez Was mój zwyczajnie odpada w
przedbiegach.
Dom?
No dobra, ale co mogę pokazać?
Dom (właściwie nasza część domu) od ponad 10 lat jest w permanentnym remoncie,
wiecznie coś rozgrzebane, poprawiane…. kurcze nie ma co pokazywać.
Robótki?
Oj matko kochana jakie robótki przecież
już dłuższy czas na polu robótkowym zastój jak nie wiem co.
Zwierzęta?
Gospodarskich nie ma, kiedyś
całkiem nie tak dawno były kozy ale teraz nie ma. Są jedynie dwa psy ale
przecież one są takie zwyczajne.
A na koniec po przeczytaniu jednego
z wpisów u Janeczki dopadła mnie największa z tych wątpliwości – ten wirtualny
światek wcale nie jest taki anonimowy i różowy jak ja chciałabym go widzieć. Tu
też jak w zwyczajnym życiu panuje zawiść i złośliwości – czy warto się na to
narażać?
Totalna porażka nie ma o czym pisać i już.
I w takim oto nastroju zostawiłam
całą tę sprawę i zniknęłam na kilka tygodni w czasie których między innymi był czas, że nie miałam dostępu
do Internetu i do waszych blogów i co za tym idzie więcej czasu na
przemyślenie sprawy jeszcze raz.
I co z tego wyszło? Ano to, że
jednak warto – przecież to ma być odskocznia od codzienności.
Tematy (myślę, że nie codziennie)
ale znajdą się na pewno (Może i podczytujący się znajdą…?? OJ TO BY DOPIERO
BYŁO CUDOWNIE)
Po namyśle stwierdzam, że wcale
nie jest tak źle – wychodzi na to, że powinnam tylko mniej krytycznym okiem
patrzeć na to co mam, robię no i przyznać, że może moje zdjęcia nie są tak
piękne jak niektóre z pokazywanych na blogach ale są moje i dla mnie ważne.
Fajnie się postanawia ale trudno
jest dotrzymać takich postanowień osobie wychowanej w przeświadczeniu gdzie
chwalenie się nie jest czymś mile widzianym.
Ale kobyła z tego wpisu się zrobiła
ale to było potrzebne „bo jak zapisane to jakoś tak inaczej wygląda”. I
obiecuję, że następnym razem będą zdjęcia – najwyższa pora aby coś pokazać. Pozdrawiam wszystkich którzy tu trafią.