wtorek, 10 lipca 2012

Wieczór

Wczoraj coś mnie tak nosiło, że wieczorem przywołałam psy i uciekłam przed wszystkimi troskami do lasu i na okoliczne łąki.
Szybki spacer pod górkę i trafiłam do innego świata - cisza, spokój, ptasie trele - a w tle moje sapanie :))) - oj trzeba wreszcie popracować nad kondycją.
Odwiedziłam miejsca, w których już bardzo dawno nie byłam. I ani się obejrzałam jak słońce zaczęło chylić się ku zachodowi. Tak zauroczył mnie ten widok , że zrobiłam na szybko kilka fotek telefonem wobec czego jakość taka sobie - szkoda bo nie oddaje tej wspaniałej gry świateł.






Wracając potykałam się o psy i własne nogi bo zdążyło zrobić się całkiem ciemno. A okazało się, że jak robiłam te zdjęcia byłam ze 3 km od domu (leśnymi drogami). Dobrze, że nasz las to nie puszcza i nie ma tam grubego zwierza (choć wydaje mi się, że dziki do takich są zaliczane - a te się trafiają). 
Dziękuję wszystkim tu zaglądającym za ciepłe słowa. I życzę spokojnej nocy. 

poniedziałek, 9 lipca 2012

Czasu ciągle jakoś mało...


Zachciało mi się w pokojach na piętrze naturalnych desek i mój kochany mąż położył tę podłogę, już dość dawno, ale dopiero teraz znaleźliśmy czas na jej polakierowanie (lataliśmy z wałkiem na zmianę bo zapach lakieru wręcz gryzł w tym upale a trzeba było położyć 3 warstwy + podkład). Patrząc na otrzymany efekt stwierdzam, że było warto. Teraz trzeba będzie te pokoje pomalować – tylko sama nie wiem kiedy.
Z robótek mam do wykończenia bransoletkę wykonaną techniką frywolitki szydełkowej (cro-tat) i  tildową anielicę (jakoś nie mogę się zdecydować w co tę Anielkę ubrać). Po głowie chodzi mi uszycie kotka na klamkę do pokoju syna i jeszcze parę innych rzeczy. Czyżby wena do mnie przyleciała?...:))
A teraz dalsze zdjęcia z mojego ogrodu bo mam obawy, że mogę nie zdążyć tak szybko nastepują w nim zmiany :))
Kwitną powojniki - mam ich kilka odmian każda inna (większość kupiona na wyprzedażach). I choć marzę o czerwonym jakoś jeszcze się go nie doczekałam, zawsze kolorek jest trochę nie taki.








A od tego wszystko się zaczęło - wiele wiele lat temu szczepkę tego powojnika dostałam od babci i tak zaczęła się miłość. 
Rozkwitają dalsze lilie







Zaczynają kwitnąć liliowce ale pogoda im nie służy - kwiaty z fryzowanymi petalami zwyczajnie zagniwają za nim zdąża się rozwinąć.




                              Korzystając z dobrej pogody zbierałam dzisiaj takie cudowności

i takie - choć te już nie były takie cudowne bo wyglądam teraz tak jakby napadło mnie stado wściekłych kotów


To na zdjęciach to czarne maliny i wychodzi z nich cudowny aksamitny prawie czarny sok, co nie umniejsza tego , że są kolczaste do granic możliwości :P
No i jeszcze wczoraj w ramach zachciewajki rodzinnej upiekłam rogaliki drożdżowe z marmoladą (kupną jakby co). Ciasto na nie było tzw. topione czyli wyrastało w zimnej wodzie.
A wyglądały tak

I to by było na tyle - a właściwie to nie :
Mam pytanie czy ktoś przeczytał już książkę pt. "Pod niemieckimi łóżkami" ?- ja przeczytałam zaraz jak się ukazała i jestem bardzo ciekawa jakie wrażenia z tej lektury wyniosły inne osoby.
Teraz już naprawdę uciekam . Mam nadzieje, ze nie zanudziłam na śmierć tych którzy tu trafią.
Dziękuję wszystkim za odwiedziny i komentarze.
Pozdrawiam Ewelina

piątek, 6 lipca 2012

I znowu burza

I znowu burza, od kilku dni pogoda nie może się nijak ustabilizować rano gorąco to po południu burza, z rana pada  to później robi się gorąco i burza przychodzi wieczorem.
W chwili gdy piszę tego posta za oknem szaleje ulewa a rozbłyski od piorunów są takie, że nie powstydziłby się ich żaden pirotechnik.
Przy tych zmianach pogody i panujących upałach czuję się jak meduza wyrzucona na brzeg. Ale do rzeczy -
Obiecałam pokazać co nieco ze swego otoczenia więc na pierwszy ogień kilka migawek z ogrodu (zdjęcia zrobione przedwczoraj jak całemu światu kapało z nosa bo deszcz nie chciał przestać padać). 
ogród nie zachęcał aby w nim przesiadywać
moje funkie  i lilie, które już zaczynają kwitnąć





Lilii mam kilka odmian te to mieszańce azjatyckich a czekam jeszcze jak rozkwitną lilie OT czyli tzw liliowe drzewa.
No i na koniec muszę się pochwalić w tym roku przymrozki nie zaszkodziły moim borówkom amerykańskim no i już teraz śmieją się do nich oczy.


prawda, że już wyglądają smakowicie? :)
Pozdrawiam i życzę wszystkim spokojnej nocy. Dobranoc
(Nawet burza ucicha - to dobrze bo deszcze narobiły w naszej okolicy bardzo dużo szkód)

środa, 4 lipca 2012

I co ja tutaj robię ?...


Pewnego pięknego dnia założyłam tego bloga  i wszystko było cudownie – totalna pełna euforia – ale zaraz dopadły mnie wątpliwości. Oj wielkie ci one były.
I zaczęłam wyliczanie -  bo po pierwsze co ja tu będę pokazywać
Ogród?
Przecież jest taki mały, zawsze gdzieś coś trzeba by zrobić, poprawić (zwyczajnie ile by się do niego nie zaglądało to chwasty i tak są a i psy zawsze wlezą tam gdzie nie powinny). W porównaniu z ogrodami pokazywanymi przez Was mój zwyczajnie odpada w przedbiegach.
Dom?
No dobra, ale co mogę pokazać? Dom (właściwie nasza część domu) od ponad 10 lat jest w permanentnym remoncie, wiecznie coś rozgrzebane, poprawiane…. kurcze  nie ma co pokazywać.
Robótki?
Oj matko kochana jakie robótki przecież już dłuższy czas na polu robótkowym zastój jak nie wiem co.
Zwierzęta?
Gospodarskich nie ma, kiedyś całkiem nie tak dawno były kozy ale teraz nie ma. Są jedynie dwa psy ale przecież one są takie zwyczajne.
A na koniec po przeczytaniu jednego z wpisów u Janeczki dopadła mnie największa z tych wątpliwości – ten wirtualny światek wcale nie jest taki anonimowy i różowy jak ja chciałabym go widzieć. Tu też jak w zwyczajnym życiu panuje zawiść i złośliwości – czy warto się na to narażać?
Totalna porażka nie ma o czym pisać i już.
I w takim oto nastroju zostawiłam całą tę sprawę i zniknęłam na kilka tygodni w czasie których między innymi był czas, że nie miałam dostępu do Internetu i do waszych blogów i co za tym idzie więcej czasu na przemyślenie sprawy jeszcze raz.
I co z tego wyszło? Ano to, że jednak warto – przecież to ma być odskocznia od codzienności.
Tematy (myślę, że nie codziennie) ale znajdą się na pewno (Może i podczytujący się znajdą…?? OJ TO BY DOPIERO BYŁO CUDOWNIE)
Po namyśle stwierdzam, że wcale nie jest tak źle – wychodzi na to, że powinnam tylko mniej krytycznym okiem patrzeć na to co mam, robię no i przyznać, że może moje zdjęcia nie są tak piękne jak niektóre z pokazywanych na blogach ale są moje i dla mnie ważne.
Fajnie się postanawia ale trudno jest dotrzymać takich postanowień osobie wychowanej w przeświadczeniu gdzie chwalenie się nie jest czymś mile widzianym.
Ale kobyła z tego wpisu się zrobiła ale to było potrzebne „bo jak zapisane to jakoś tak inaczej wygląda”. I obiecuję, że następnym razem będą zdjęcia – najwyższa pora aby coś pokazać. Pozdrawiam wszystkich którzy tu trafią.